Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/610

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

świecy, co mu ściekał po ręce; w pośród milczenia nocy cień ramienia jego tylko stał się na konturach postaci i zda się obejmował ją uściskiem w potwornym jakimś związku. Pracował więc nad nagą kobietą.
Wtedy Krystyna otwarła drzwi i weszła. Bunt nieprzeparty, gniew straszny małżonki, policzwanej w progach własnego domu, oszukiwanej podczas snu jej, tuż obok, o ścianę zaledwie tylko, popychał ją naprzód. Tak więc, był tutaj z inną, malował brzuch jej i uda, rozszalały, namiętny, jak pod wpływem wizyi, jak gdyby »0meme za prawdą popychało go do egzaltacyi nieistniejącego; i uda te złociły się niby kolumny tabernaklu, brzuch ten stawał się gwiazdą, promieniejącą żółtym i czerwonym odblaskiem, wspaniałą a oderwaną odżycia. Taką dziwną połyskał nagością, rzekłbyś stworzoną do zachwytów, że to ją do reszty przejęło gniewem. Za wiele już cierpiała, nie chciała dłużej tolerować tej zdrady.
Zrazu wszakże okazała się zrozpaczoną i błagającą. Była matką tylko, łającą wielkiego swego szaleńca artystę.
— Klaudyuszu, co ty tam robisz?... Klaudyuszu czy to rozsądne, żeby wpadać na podobne pomysły? Proszę cię, przyjdź się położyć, siedź na tej drabinie, na której mażesz się łatwo zaziębić.