Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sędziów!... A jeszczeż mi nie ufają, milkną kiedy ja tam jestem!.. Wściekłość cała skierowaną jest przeciw tym okropnym realistom. Przed nimi to zamykano systematycznie podwoje świątyni; z ich powodu teraz cesarz zezwolił na to, aby publiczność raz jeszcze sama przejrzała i rozsądziła cały ten proces; oni to więc w końcu tryumf odnieśli.. A! nasłucham ja się nieraz pięknych rzeczy i za waszą skórę, moi drodzy, niedałbym i trzech groszy!
Śmiał się swoim serdecznym, głośnym śmiechem, rozwarłszy ramiona, jak gdyby niemi chciał ogarnąć całą młodzież, która czuł, że podnosi się z ziemi i idzie w górę.
— Uczniowie pańscy rosną — rzekł z prostotą Klaudyusz.
Ruchem ręki Bongrand nakazał mu milczenie, zmięszany. Nie wystawi on nic a cała ta produkcya, pośród której przechodził, te obrazy, te statuy, te usiłowania twórczości ludzkiej, przejmowały go żalem. Nie była to zazdrość, bo nie były chyba duszy wyższej i lepszej, ale zastanowienie się nad sobą, wejście w siebie, głucha obawa przed niemocą, ta trwoga niewyznawana, która go prześladowała.
— A w Salonie Odrzuconych jakże idzie?
— Przepysznie! Zobaczycie sami.
Potem, zwrając się do Klaudyusza, ujmując obie jego ręce w swe dłonie:
— Ty, mój kochany, jesteś znakomitym... słu-