Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A tu jeszcze nie mógł trafić do niczego w swej pracowni, pełnej nieładu od czasu zabrania wielkiego płótna. Przez pięć minut poszukiwał butów przyklękłszy pośród starych ram. Kawałki złota walały się, niewiedząc bowiem zkąd wziąć pieniędzy na ramę kazał sobie przystosować stolarzowi w sąsiedztwie cztery deski i złocili je oboje z przyjaciółką, która przy tej sposobności okazała się bardzo niezgrabnym pozłotnikiem. Nakoniec ubrany, obuty, w filcowym kapeluszu, błyszczącym żółtemi iskierkami wychodził już, kiedy myśl przesądna zwróciła go napowrót do bukietu, który pozostawał sam w pośrodku stołu. Gdyby nie ucałował tych lilij spotkałaby go przy rość. Pocałował je też, owiany ich silnym wiosennym zapachem.
W bramie oddał klucz swój odźwiernej, jak to czynił zazwyczaj.
— Pani Józefowo, przez cały dzień mnie tu nie będzie.
W niespełna dwadzieścia minut. Klaudyusz był na ulicy Enfer u Sandoza. Ale ten, którego obawiał się, że już nie zastanie, opóźnił się również z powodu nagłej jakiejś słabości matki. Nie było to nic ważnego, zła noc poprostu tylko, która przejęła go niepokojem. Teraz już, spokojny, powiedział mu, że Dubuche przysłał karteczkę z oznajmieniem, aby na niego nie czekali, że spotka się tam z nimi. Obadwaj przeto wyszli; a ponieważ była już blisko jedynasta, zdecydowali się