Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/434

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Następnie skończywszy już list, dała babka wyraźnie do zrozumienia, że byłoby to błędem nie do darowania, by wypuścić z rąk taki milionowy majątek Maksyma, którym niewątpliwie zawładnęliby obcy.
Nadewszystko przecież mówiła o obowiązku, o pomocy, którą się winno nieść bratu; zresztą i ona również powoływała się na to, że Klotylda uroczyście przyrzekła Maksymowi przyjechać, skoro będzie tego istotnie potrzebował.
— Kochanko, zastanów się! przypomnij sobie tylko! Powiedziałaś mu — pamiętasz — wyraźnie, że przyjedziesz, jeżeli zajdzie prawdziwa tego potrzeba. Powiedziałaś to tak dobitnie, tak uroczyście nawet, iż jeszcze dzisiaj brzmią mi twoje słowa w uszach... Wszak mam słuszność, mój synu?
Pascal od chwili zjawienia się matki pobladł, głowę opuścił na piersi, milczał i pozwalał jej działać swobodnie. To też teraz zaledwie dostrzegalnem kiwnięciem głowy potwierdził jej słowa.
Następnie Felicyta głośno zaczęła wyłuszczać powody, zmuszające Klotyldę do rozstania się z Pascalem, te same powody, które już Pascal poprzednio Klotyldzie wyliczył: straszny skandal, który wprost uniemożliwi im pojawianie się między ludźmi, nędza grożąca im ustawicznie, a zbyt ciężka do dźwigania we dwoje, niemożliwość prowadzenia takiej egzystencji haniebnej nadal, skutkiem której Pascal, już starzejący się, straci resztki zdrowia, podczas gdy ona, jeszcze tak młoda, skompromituje się na życie całe.