Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/426

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Była to zresztą jedna z jego teoryj, że zupełny, próżniaczy odpoczynek nie posiada żadnej wartości tak, iż nie powinno się go nikomu zalecać, nawet zmęczonym chorobą, czy życiem.
Człowiek bowiem żyje wyłącznie dzięki otoczeniu zewnętrznemu, wśród którego się obraca; wrażenia zaś, które stamtąd odbiera, przeradzają się u niego w ruchy, myśli oraz czyny; w taki więc sposób, gdyby ktoś się oddał całkowitemu odpoczynkowi i gdyby przyjmował ustawicznie wrażenia, a nie oddawał ich na zewnątrz niejako po przetrawieniu, tudzież przekształceniu, powstałoby pewne przeładowanie, choroba poprostu i nieunikniona strata równowagi.
On sam na sobie doświadczał, iż praca była najlepszym regulatorem jego sposobu życia. Gdy nawet rankiem czuł się niezdrowym, zabierał się do roboty i wkrótce doznawał pewnego polepszenia.
Nigdy zaś nie bywał zdrowszym, jak wtedy, gdy codziennie, nieodwołalnie spełniał swoje zadanie, metodycznie z góry wytknięte: tyle stronnic każdego poranka. o tejżesamej godzinie; porównywał zaś ów podział i obowiązek, systematycznie spełniany, do balansu, który utrzymywał go w równowadze, wśród wszelkich trosk codziennych, słabostek, oraz kroków fałszywych.
A także zaczął się oskarżać o próżniactwo, o gnuśność, której się już dopuszczał od tygodni; to próżniactwo właśnie, tudzież ta gnuśność musiały wywołać owe bicia serca, które chwilami go dusiły.
Jeżeli więc pragnąłby przyjść do zdrowia, powinien — najmocniej jest o tem przekonany — z powrotem zabrać się do swych wielkich prac naukowych.