Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/413

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ten wygląd — mniemał — powinien ułatwić mu zerwanie. Jeżeli bowiem przekona się, że się tylko poświęciła dla niego, to zadawalniałby wyłącznie wstrętne swoje samolubstwo, gdyby ją i nadal zatrzymał u swojego boku.
Pomimo iż doświadczał ją usilnie, pomimo że poddawał ją próbom najrozmaitszym, zawsze Klotylda okazywała się nad wyraz czułą i z zachwytem istnym leciała w jego objęcia... Taki wynik mięszał go i kłopotał, gdyż czynił ją stokrotnie droższą oraz wyższą ponad wszelkie wątpliwości.
Poszedł nawet tak daleko, że zmusił siebie samego do zbadania potrzeby ich rozłąki; roztrząsnął powody tej ostatniej.
Zycie, które prowadzili we dwoje od wielu miesięcy, to życie bez żadnych więzów i bez żadnych obowiązków, bez pracy jakiegokolwiek rodzaju, było złem.
On sam uważał, że dla niego schronieniem najlepszem jest grób, w którym zasnąłby pod ziemią na wieki. Ale dla Klotyldy to zagrzebanie się w zakątku wraz z nim, mogło przynieść następstwa jak najfatalniejsze, ponieważ, rozpieszczona i rozpróżniaczona, zwolna traciła wolę i siłę odporną. Podnosząc ją do godności ideału, skaził na prawdę wśród okrzyków szyderczych zwolenników skandalu. Potem, nagle przedstawił sobie, że już nie żyje i zostawił ją osamotnioną, poprostu na bruku ulicznym, bez niczego, wzgardzoną i umierającą z głodu. Nikt nie przyjąłby jej pod swój dach; daremnie przebiegałaby ulice, nie mając ani męża ani dzieci. Nie! nie! to byłoby z jego strony zbrodnią, gdyby on chcąc sobie