Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/390

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Koniecznie więc chciała, bym ją zobaczył, zbadałem przeto tę biedną małą...
Klotylda nie mogła żadną miarą pokonać uśmiechu, nieco złośliwego, który zaigrał koło jej ust.
— Zapisałeś zapewne receptę?
— Oczywista, a czyż mógłbym postąpić inaczej.
Podała mu więc ramię ponownie, nader wzruszona i Pascal poczuł, jak silnie przyciska chwilami jego rękę do swego serca.
Przez chwilę szli, gdzie ich oczy poniosą, bez celu.
Skończyli już swoje zadanie i nie pozostawało im nic innego, jak tylko powrócić do domu z próżnemi rękoma.
Ale Pascal nie umiał pogodzić się z tą myślą; chciał bowiem uporczywie zdobyć możność ofiarowania jej na obiad czegoś innego, aniżeli kartofli, tudzież wody, które w domu na nich czekały.
Skoro więc przeszli przez aleję Sauvaire, zawrócili na lewo i weszli w dzielnicę Nowego Miasta; zdawało się niejako, że los się na nich zaciekł, unosząc ich w bok między ludzi najmniej przychylnych.
— Posłuchaj! — odezwał się wreszcie Pascal — przyszła mi myśl wyborna... A gdybym tak zwrócił się do Ramonda, jestem pewien, iż pożyczyłby nam z największą ochotą tysiąc franków, które oddałbym z chwilą polepszenia naszych stosunków majątkowych.
Klotylda nie zaraz odpowiedziała.
Ramond, którego ona odepchnęła, teraz się już ożenił, zajmował dom ładny w nowej dzielnicy i szybkim krokiem, jako ładny, oraz modny doktór, zbliżał się do