Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w owem zdenerwowaniu, w tej strasznej massie rozmaitych wierzeń oraz haseł, które ów wiek roztrącił i poruszył. Stale zatem pojawia się potrzeba wieczna kłamstwa, wieczna żądza ułudy, która obałamuca ludzkość i prowadzi ją w tył, z powrotem ku niemowlęcemu zachwytowi dla świata niepoznawalnego... Skoro się nigdy nie wie wszystkiego, poco tedy starać się o dowiedzenia czegoś więcej? Od chwilą kiedy prawda zdobyta nie darzy bezpośredniem i niezawodnem szczęściem, dlaczegóż nie zadawalniać się zupełną nieświadomością, tem legowiskiem marnem, gdzie ludzkość przespała ociężale swoje pierwsze stulecia?... Tak, to jest jawny powrót mistyki tajemniczej, to jest ruch wstecz po stu latach badań doświadczalnych. I nie mogło stać się inaczej, należało koniecznie oczekiwać zbiegostwa z pod sztandaru, skoro nie zdołano zaspokoić odrazu wszystkich oczekiwań, tudzież pragnień. Jest to przecież naprawdę jedynie przestanek chwilowy; pochód naprzód będzie się odbywał w dalszym ciągu, przez nas nawet niedostrzegany, wśród nieskończonego potoku czasów.
Na chwilę zamilkli, leżąc nieruchomie, z oczyma błąkającemi się bez celu wśród miliardu światów, które błyszczały na ciemnem niebie. Jakaś gwiazda spadająca przesunęła się szlakiem ognistym poprzez konstelacyą Kassyopei. I wszechświat, błyszczący tam w górze, zwolna obracał się naokoło swej osi, z wdziękiem niedoścignionym, podczas gdy z przyćmionej ziemi, dokoła nich, unosiły się tylko wyziewy lekkie, niby słodki, tudzież ciepły oddech śpiącej kobiety.