Kochał ją bez żadnych czułości, a ona zgadzała się na to, jak kobieta posłuszna, wierząc, iż nie mogło być inaczej, nie żądając nawet żadnej przyjemności.
Od czasu jednak zbrodni czuła jakiś wstręt do niego, nie wiedząc nawet z jakiego powodu.
Twarz męża drażniła ją, przestraszała.
Pewnej nocy, gdy wskutek zapomnienia nie zgasiła świecy, krzyknęła gwałtownie.
Ta twarz czerwona, usta zaciśnięte konwulsyjnie, oddech przyspieszony, przypomniały jej mordercę.
Od tego czasu dziwne uczucie ją opanowało.
Ilekroć mąż zbliżył się do niej, zdawało jej się, iż ukrywa nóż w dłoni i zamierza popełnić morderstwo.
Pomimo przywoływania zimnej krwi i rozsądku, nie mogła pozbyć się tego wrażenia. Serce jej biło ze strachu.
Roubaud ze swej strony coraz mniej narzucał się żonie, widząc jej wyraźną niechęć ku sobie.
Zdawało się, iż ów wypadek, owa krew przelana, była powodem zniechęcenia, obojętności, jaka pomiędzy nimi zapanowała, a która jest zwykłem tylko następstwem czasu.
Jakób przyczyniał się pomimowoli do tego rozłączenia.
Obecność jego uwalniała małżonków od sam na sam, które stawało się dla nich coraz przykrzejszem.
Roubaud nie czuł najmniejszych wyrzutów sumienia. Obawiał się tylko złych następstw, nim sprawa cała pójdzie w zapomnienie.
Największą niespokojnością przejmowała go obawa utraty miejsce.
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 2.djvu/38
Wygląd
Ta strona została przepisana.