Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/516

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Teuse zdjęła szybko swój fartuch i owinęła nim szyję Maćka. Następnie, śpiesząc się bardzo, znikła w kościele. Wielkie drzwi zapiszczały na swoich zardzewiałych zawiasach, z kościoła buchnęła fala śpiewu, rozszerzająca się na dworze pod spokojnem słońcem. I naraz dzwon się odezwał regularnemi uderzeniami. Dezyderya co została była na klęczkach przy wieprzu, klepiąc go ciągle po brzuchu, podniosła głowę, nasłuchiwała, nie przestając się uśmiechać. Widząc że jest sama, obejrzawszy się ukradkiem dokoła, wśliznęła się do stajni, zamykając drzwi za sobą. Chciała pomagać krowie.
Furtka cmentarna, otworzona na oścież, by można było wejść z ciałem, wisiała, na wpół wyrwana, oparta na murze. Słońce spało na zeschłych trawach pustego cmentarza. Orszak pogrzebowy wszedł, odmawiając na wpół śpiewającemi głosami, ostatni wiersz Miserere. I zrobiło się cicho.
Requiem aeternam dom ei Domine — zaczął znów uroczystym głosem ksiądz Mouret.
Et lux perpetua luceat ei — dodał Brat Archangiasz z wyciem kantora.
Na przedzie Wincenty w komży, niósł krzyż, duży krzyż miedziany aa poły odsrebrzony, i podnosił go wysoko obu rękami. Potem szedł ksiądz Mouret, blady w swoim czarnym ornacie, trzymał głowę prosto, śpiewał bez drżenia warg, z oczyma utkwionemi w dal przed nim. Paląca się świeca w jego ręku, zaledwie plamiła biały dzień