Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie, nie, przestań — wyjąkał młodzieniec. — Nie rozumiem tego, co mówisz. Zabijasz mię.
Pozwoliła mu płakać chwilę w swem objęciu, niespokojna, zmartwiona, iż nie może znaleźć słów któreby go uspokoiły.
— Więc Paradou nie jest tak piękne, jak ty śniłeś? — zapytała jeszcze.
Podniósł głowę, odpowiedział:
— Sam nie wiem. To było malutkie a tymczasem coraz to rośnie... Zabierz mnie, schowaj mnie.
Odprowadziła go do łóżka, uspakajając jak dziecko, kojąc go kłamstwem.
— A więc nie, to nieprawda, niema żadnego ogrodu. To bajka taka, którą ci opowiedziałam. Śpij spokojnie.