Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Joanna zarumieniła się lekko.
— Od kilku miesięcy — prawiła znowu po krótkiem wahaniu — otrzymuję listy, a pan musisz wiedzieć, kto jest ich autorem. Liczyłam na to, że dowiem się od pana prawdy.
Daniel czuł się bliskim postradania zmysłów. Krew gwałtownie uderzyła mu do głowy.
— Nie odpowiadasz pan — ciągnęła młoda dama dalej. — Nie chcesz pan zawieść zaufania przyjaciela. A więc dobrze; ja sama dopomogę panu. Nieprawdaż, że te listy pochodzą od Jerzego Raymond? Nie zaprzeczaj pan; wiem o wszystkiem doskonale. Miłość wyczytałam mu z oczu, a szukając w koło siebie, nie widziałam nikogo, ktoby był zdolny podobne pisać listy.
Zatrzymała się na chwilę. Daniel spoglądał na nią niemal z przerażeniem.
— Uważam pana za brata, szeptała po przerwie. Dla tego spowiadam się ze wszystkiego z taką szczerością. Wczoraj znowu dostałam list od pańskiego przyjaciela. Nie powinien on ich więcej pisać, bo listy są nadal zbyteczne. Powtarzam panu, że wiem o wszystkiem; igraszka mogła by być równie bolesną, jak niebezpieczną. Powiedz pan swemu przyjacielowi, niech przyjdzie... Przyjdź pan z nim razem.
Wzruszone jej spojrzenie dopełniło spowiedzi. Joanna kochała Jerzego.