Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

on jest w domu, gdzie ona przebywa, i że przy każdej sposobności ma ją na oku. Pytała siebie czasem, czego on chcieć może od niej, ale odpowiedzi nie mogła znaleść na to pytanie.
Daniel ze swej strony pojmował, że walka rozpoczęta i tem gorliwiej starał się grać rolę niewidomego mentora. Czuł on, że Joannę zrazi jego brzydota, bał się, by całkiem jej nie zniechęcił dla siebie.
Raz, gdy Joanna w kościele zbierała składki, stanął Daniel w takiem miejscu, by go nie mogła wyminąć.
Stanęła też przed nim, lecz nawet nie spojrzała na niego, szepcząc:
— Dla biednych, mój panie!
Dopiero, gdy Daniel położył wielki banknot na tacę, podniosła ku niemu oczy i znowu dwie łzy, jak wówczas na wieczorze, spadły z pod powiek Joanny nakształt pereł.
Innym razem na przedstawieniu w teatrze, bawiąc się w najlepsze, gdy ujrzała nagle Daniela, zaniechała nagle śmiechu, cofnęła się w głąb loży i przedumała resztę wieczoru.
Pani Tellier instynktownie nienawiedziła sekretarza swego męża. Kilkakrotnie usiłowała skłonić posła, by wziął sobie kogo innego do pomocy, ale Daniel stał się dlań niezbędny. To też dawał żonie do zrozumienia, by go nie na-