Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pana Tellier. Popołudnie poświęcił porządkowaniu dzieła, nad którem pracował p. Tellier. Wieczór pozostał mu wolny.
Tak mijał dzień po dniu.
Pewnego wieczoru odwiedził Jerzego. Wyglądał on znużony, stroskany, zaproponował mu by Daniel wrócił, ale sekretarz posła prawie z oburzeniem odrzucił te zaprosiny.
W owych dniach smutnych Daniel jednego tylko pragnął: zbadać serce Joanny.
Rozpoczął potajemne dochodzenia. Czatował, by módz podpatrzeć dziewczynę. Cierpiał niewymownie z powodu, że tak blisko niej się znajdując, był jej jednak tak daleko.
Raz około czwartej popołudniu, usiadł przy oknie. Na dziedziniec zajechał ekwipaż, którym pani Tellier z Joanną udać się miały do lasu bulońskiego.
Gdy panie zeszły. Daniel nie spuszczał oczu z Joanny. Studiował najlżejsze jej ruchy. Opadła w poduszki siedzenia z lekkością, która podziałała na Daniela dziwnie niemile. Nie podobał mu się także strój jej; te wstęgi, te koronki wspaniałe oddalały go od niej.
Ekwipaż pomknął niebawem w drogę i Joanna znikła Danielowi z oczu.
Zaciekawiając się, powiedział sobie, że Joanna złą jest dziewczyną i że biedna nieboszczka