Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

coraz bardziej zalegały ogród, prawie zupełnie już opustoszały. Zwykły odgłos bębna, zwiastujący codziennie porę zamknięcia ogrodu, zmusił nareszcie także obu młodzieńców do opuszczenia miłego ustronia.
Gdy znaleźli się na ulicy, zapytał Daniela świeży jego przyjaciel:
— W którą stronę pan idziesz?
— Nie wiem — odparł Daniel spokojnie.
— Jakto? Więc pan nie masz żadnego mieszkania i nie wiesz nawet, gdzie przenocujesz?
— Nie!
— A czy jadłeś pan przynajmniej?
— Nie!
Obaj wybuchnęli głośnym śmiechem, poczem odezwał się towarzysz Daniela:
— Chodź pan ze mną!
Poszli najpierw do pobliskiej mleczarni, gdzie Daniel z iście wilczym apetytem spożył zastawione przed nim jadło, poczem nowy jego przyjaciel zaprowadził go do swego mieszkania, które znajdowało się przy ulicy Saint-Dominique-Denfer pod ur. 7. Dom ten dziś już nie istnieje. Był to gmach rozłożysty, z szerokiemi schodami i wysokiemi oknami, który niegdyś służył za klasztor.