Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Joanna nie bardzo rozumiała te słowa; natomiast uspokoił ją nieco łagodny ton, z jakim one były wypowiedziane. Uśmiechnęła się.
— Od dzisiaj — ciągnął Daniel dalej, również z uśmiechem na ustach — musisz mię zawsze poznawać. Teraz odejdę, ale przyjdę tu znowu i przyniosę ze sobą wiele ładnych rzeczy, jeżeli będziesz grzeczną... No, a teraz pocałujesz mię tak, jak dawniej mamę całowałaś?
Pochylił się ku niej. Ale mała, usłyszawszy o matce, zaczęła płakać. Odepchnęła Daniela i uciekła, wołając: Mamusiu! Mamusiu!
Biedny chłopak stał na miejscu bezradny. Z domu wyszła właśnie jakaś służąca, oddalił się tedy, zasmucony głęboko, że w ten sposób musiał się pożegnać z dzieckiem, którego szczęściu odtąd miał poświęcić całe życie.
Stał osamotniony zupełnie na ulicy, pozbawiony wszelkich środków, a przeświadczony o trudności zadania, jakie na siebie przyjął.
Właśnie zegar wieżowy wydzwaniał godzinę czwartą popołudniu.




IV.

Z głuchym stukiem zamknęła się za Danielem żelazna brama hotelu. Jakiś czas spoglądał dokoła siebie, niczego nic widząc, a wre-