gadzały, ile mogły, tak się bały, żeby im nie zachorowała poraz drugi.
— No, powiedz, co ci Maryś? ujadło cię co? — pytała Ludwinka, przygarnąwszy ku sobie siostrzyczkę.
— Mnie.... mnie.... nie nie... uja... dło, — mówiła płacząc Marysia, ino Flanek śpiewa, że Ku.... Kuba będzie Kalolkę bił, a ja nie... nie chcę, żeby Kalolkę bił, bo ja Kalolkę lubię.... Kalolka mnie lalkę dała....
I na wspomnienie tej lalki Marysia rozbeczała się jeszcze lepiej, bo lalka się niedawno stłukła i Marysia innej nie miała. A dzieciom aż się gorąco zrobiło, że mama płacz Marysi usłyszy i pomyśli, że to oni krzywdę jej jaką zrobili i gniewać się będzie, że dziecka zabawić nie umieją. Wesele też lada chwila nadjechać może, a jakże Marysia pokaże się gościom taka spłakana? Więc ją Ludwinka zaczęła tulić i pieścić:
— Cichaj, Maryś, cichaj, przecie Franek tak tylko dla śmiechu śpiewa! Gdzieśby Kuba Karolkę bił, przecie wiesz, jak ją lubi...,
— Ja... nie... nie chcę, żeby się z Kuby śmieli, Kuba dobry, Kuba mnie na wóz wysadza, jak jedzie do pola....
Strona:PL Zofia Rogoszówna - Wesele Kuby.djvu/20
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.