Ta strona została uwierzytelniona.
No i nadszedł dzień, że przed chatę Adamczyków zajechały wozy postrojone w zieleń i kwiaty i zajechała muzyka, co grała tak ślicznie, że same nogi rwały się do tańca i przyjechało na koniach ośmiu drużbów w białych sukmanach, z wstążkami i piórkami pawiemi u czapek i zabrali ze sobą pana młodego — Kubę, i tatę, i mamę, i Felina, i Wojtka, i Henryka, i Jaśka... A młodsze dzieci z ciężkiem sercem musiały się zostać w domu.
Ale zmartwienie ich trwało krótko. W chacie także było nie najgorzej. We wszystkich izbach rozchodziła się woń kiełbas, szynek, placków ze serem i z jabłkami, przygotowanych dla gości, któ-