Strona:PL Zofia Rogoszówna - Pomyłka jastrzębia.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kopę lat, kopę lat nie widziałam kochanego krewniaka!
Zdumiał się pan Jastrząb zarówno szpetotą nagabującej go jejmości, jak i tym, że go nazwała „krewniakiem“. W milczeniu uchylił kołpaka, podczas gdy jejmość mówiła:
— Nie wiem, czy waćpan mnie sobie przypominasz. Jestem Sowa Puchaczowa, z domu Puszczykówna. Cioteczno-babeczna siostra wujenki mojego prapradziadka była czwartą żoną stryjeczno-wujecznego dziadka waćpanowej prapraciotki.
— Bardzo, bardzo mi miło — bąknął Imci pan Jastrząb, oszołomiony tak bliskim pokrewieństwem z niezbyt urodziwą jejmością.
A Sowa mówiła dalej:
— Widzę, że kochany krewniak wybiera się na polowanie. Wolno wiedzieć dokąd?
— Milkę stąd, w Dolinę trzech dębów.
— Ach, to właśnie moje strony! Jakże się cieszę, że tam zamierzasz polować. Słyszałam, że jesteś znakomitym myśliwym, więc zrobisz porządek z tą całą hołotą zamieszkującą tę okolicę. Pełno tam u nas: kosów, wilg, dzierlatek, gilów, zięb, sikor, szpaków, drozdów, słowików i skowronków. Gdybym ci chciała wyliczyć setną część ich imion, nie skończyłabym do jutra. Powiadam ci, mości krew-