Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Szybko, modląc się pocichu,
po drabinie wgórę pnie się
i do skrzyni, co na strychu,
dowód hańby dziatek niesie.

Wielka w niej wezbrała ulga,
gdy zapadło wieko skrzynki,
i pośpiesznie wdół się kulga,
jakby za nią gnały... świnki!
............

A tymczasem, tak jak co dnia,
hałas zerwał się na dole;
to dziateczki Imć Tygodnia
rozpoczęły już swawolę.

Tu poduszka wgórę lata,
aż się sypie wkoło pierze,
ten warkocze siostrom splata,
tych dwóch się za czuby bierze.

Zgiełk przerwało wejście matki;
oj, surową ma dziś minę.
W rękach trzyma ich manatki
i... rzemienną dyscyplinę.