Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/062

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A w nim pokus różnych tyle!
Pełno wisien, winogronków;
przejść przez sad o własnej sile —
to nie w mocy jest gawronków!

Tyś, panienko, większa, starsza,
poradź, ulżyj naszej męce,
nam tak brzuszki grają marsza! —
tu ją z płaczem dziobły w ręce.

— Dobze — rzeknie im Sobotka —
śkolo tak plosicie gzecnie,
to was złego nic nie spotka,
z Butką będzie wam bezpiecnie.

Jak pokazą się pokusy,
Butka się nie zlęknie wcale,
tylko im wytalga usy
i pobiegnie plędko dalej!

I ogromnie ucieszona
bierze wronki popod paszki.
— Ach, potężna to persona! —
ze czcią szepczą gawronaszki.