Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/330

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.
    Szatan.

    Mistrzu! nie mogę,
    To moją władzę przechodzi już...
    Wszak widzisz, że u jej łoża
    Po jednej stronie... Matka Boża...
    Po drugiej... Anioł-stróż

    Twardowski.

    Ha!... to sam trafię bez twojej pomocy, —

    (posuwa się ku zwierciadłu, widzenie znika)

    Gdzież jest? — o wstrzymaj lube widziadło!
    Nie chcesz? — więc ja się mam dręczyć w ułudzie?
    Cudów nie dotknąć a marzyć o cudzie?

    (porywa za sztylet i uderza)

    Ha!... raz przepadnij ty piekielna mocy!

    (zwierciadło rozpada się na wiele części)

    Szatan.

    Niebaczny! — po cóż rozbiłeś zwierciadło?
    W niem — twej fantazyi zlewały się skarby! —
    Jak malarz w płótno wciela swoje farby,
    Tak na powierzchni tego lustra czystéj,
    Myśl twoja... brała byt swój rzeczywisty.
    Co była zdolna stworzyć śród zapału,
    Proch odziać w skrzydła, wznieść do ideału;
    Co z różnych cząstek rozpierzchłych w przestrzeni,
    Zlać w jednę całość... w grę światła i cieni,
    Atom w olbrzyma dźwignąć... z pyłu kwiatów
    Myrjady nowych wyprowadzić światów;