Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy kłótnia rośnie — gdy przyjaźń pęka,
Pomimowolnie za kindżał chwyta.


∗                              ∗

Wtem zarżały rumaki![1] — wstał jeden i bada...
Na stepie pusto... głucho... nie widać nic zgoła;
«To pewnie płocha gazel, odbita od stada
«Pomknęła w głąb, pustyni»... i wrócił do koła.
W kole — spór coraz wre, szumi, pali;
Aż, jakby płomień z ziemi wytrysnął
Tak wszyscy razem z miejsc się porwali —
W każdego ręku kindżał zabłysnął.


∗                              ∗

Rżą rumaki... pył widać «czy oczy nie mylą?»
Patrzą, pył większy, gęstszy, «to pewnie być musi
«Lecąca przez pustynię karawana strusi»
I znów wrzawa — straszniejsza niż była przed chwilą.
I już z kindżałem w górę podjętym
Z postawą groźną — okiem zawziętem,
Mierzą się... srożą... lżą — jedną razą
Szczęk!... po żelazie dzwoni żelazo.
O co?... o złotą blaszkę lub o kamyk lśniący.


∗                              ∗

Rżą rumaki!... pył nagle objął ich jak w sieci,
Zgiełk umilkł, — Beduini stanęli jak wryci,
Ujrzawszy w całym pędzie ku sobie lecący
Oddział jazdy tureckiej — umyślnie wysłany,
Na spotkanie bagdackich kupców karawany,

  1. Wtem, zarżały rumaki...
    Konie arabskie, rżeniem ostrzegają o blizkości zwierząt lub podmykającego się nieprzyjaciela.