Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mógł saniami przyjechać, bo śnieg tak zniknął, że tam go tylko jeszcze widzieć można było, gdzie wichry i burjany przez całą go zimę naniosły. Zresztą, niema nic niestalszego jak tutejsza temperatura; śród najpiękniejszej pogody, śród największego upału, niech tylko wiatr z północy powieje, tak ostre nastaje zimno, że bez futra nie można się na ulicę pokazać“. Te zmiany gwałtowne, niezmiernie szkodziły zdrowiu Gustawa — stąd kaszle, katary i bóle gardła były prawie bezustanne; szczęściem, głębszych spustoszeń w płucach nie robiły.
W Tobolsku panowała, jak się wyraził Gustaw, „ośmiomiesięczna zima i całoroczne nudy“. Jak te nudy starał się jeżeli nie zabić, to przynajmniej rozproszyć, dowiemy się z listu do Otowskiego (z 11 czerwca 1835 r.): „Radzisz, abym wesołego nie odstępował humoru; zgadzam się na to, ale wesołość nie od nas samych zawisła. Potrzeba do niej usposobienia, potrzeba przedmiotu, któryby ją mógł obudzić. Postaw się tylko na chwilę w mojem położeniu (od czego jednak niech cię Matka Boska Skępska uchowa), a przekonany jestem, że i z twojej jowialnej figury, dyabelnie kwaśna zrobiłaby się facyata. Mógłżem się cieszyć, kiedym opuszczał Warszawę, a z nią wszystko, co dla mnie było miłego?... Przybyłem tu — zachorowałem; mógłżem się śmiać i bawić, gdym musiał stękać i z łóżka nie wstawać?... Nadeszła zima, — przy niej wśliznęła się i golizna; chłodno, głodno i do domu daleko. O! wierzaj mi, że wtedy i Żółkow-