Strona:PL Zieliński Grecja niepodległa.pdf/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Od kogoż?
— Od czartów.
— Co ty mówisz? Czyż Pallada nie jest silniejsza od czartów?
— Naturalnie jest silniejsza, cześć jej, błogosławionej! ale te są chytrzejsze i złośliwsze. Zaraz zobaczysz; zaprowadzę cię do naszego pieca garncarskiego.
Piec ten zajmował środkową część warsztatu i składał się z dwu części, górnej i dolnej. Dolna niewiele się różniła od zwykłego pieca; rzucało się w oczy palenisko, do którego siedzący tuż chłopiec w różnych odstępach czasu dorzucał drzewa. Praca ta była nietrudna, lecz ciężka; pot splywał mu z całego ciała, i chłopiec całą swą istotą modlil się, aby go ktoś jak najprędzej w tem zastąpił. Ciekawszy był piec górny, służący właśnie do wypalania, pokryty kopułą. Filokomos otworzył drzwiczki kopuły, stamtąd odrazu buchnął żar libijski.
— Widzisz — rzekl do mnie: — tę plytę wapienną, która oddziela palenisko od wypalarni? Jest tam tyle otworów, ile naczyń może pomieścić przestrzeń. Każdy otwór jest ujściem kanalu, idącego z paleniska, nie prostego jednak, lecz krętego; gdyż powinno przechodzić gorące powietrze, nie zaś płomień.
Otworów nie zauważyłbym bez niego; zato było bardzo dobrze widać różne ozdoby w rodzaju ogromnego oka, głowy Gorgony z kłami i wysuniętym językiem, sowy i innych bardzo nieprzyzwoitych.
Po co to? — zapytalem Filokoma.
— Od czartów — odrzekł szeptem.
— Cóż to za czarci?
— Jest ich dużo. Jest Rozbijaka; przez niego dobrze postawione naczynie ni stąd ni zowąd nagle się przewraca, pociąga za sobą sąsiednie, te następne, i tak dalej. Straty przez niego są ogromne. Jest Trzaskotnik: przez niego stojące naczynie otrzymuje pęknięcie, narazie niewidoczne; spójrz tylko!
Wziął odstawioną flaszkę — rzeczywiście nie widać było pęknięcia.