Strona:PL Zieliński Grecja niepodległa.pdf/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I oto, gdy nieprzyjaciele szczerbić będą swój oręż o niezwalczone mury, w tym samym czasie spodziewał się zapomocą swej floty zadawać im pokolei szereg drobnych ciosów, dopóki, znużeni, nie poproszą o pokój i nie uznają hegemonji Aten.
I tak byłoby się stało, gdyby nie jedno zdarzenie, którego nikt przewidzieć nie mógł.
Armje Peloponezu rzeczywiście jęły pustoszyć Attykę — już w pierwszym roku wojny, a jeszcze dokładniej w drugim; chłopi, tłocząc się za «długiemi» murami, z rozpaczą patrzyli na lunę pożaru, trawiącego ich wsie, łany i winnice. Wszystko to było przewidziane i wzięte w rachubę.
Lecz pod wpływem upału i skupienia wielkiej ciżby w Atenach nagle wybuchła dżuma — najstraszniejsza ze wszystkich, jakie pamiętano w Grecji. Ludzie gromadami umierali dokoła studzien, do których przychodzili, aby ukoić swe palące pragnienie; wkrótce nie było rodziny, któraby nie opłakiwala ofiary niepokonanej choroby. I wciąż nie widziało się końca. Krążyly okropne wróżby, przypominano sobie o dawnej wyroczni, zapowiadającej, że

Runą zastępy doryjskie, i dżuma runie ich śladem.

Przypominano sobie o zagadkowej odpowiedzi Apollina, danej Spartanom: a więc to jest owa «niewołana» pomoc boga! Wszak już Homer mówi, że dżumę zsyła Apollo swemi niewidzialnemi strzały.
Pod naciskiem niedoli lud odstrychnął się od Peryklesa. Coprawda nie na długo: był on teraz bardziej niezastąpiony, niż kiedykolwiek. Ale i jego dni były już policzone: dżuma krążyła wokół niego, rażąc jego rodzinę; ostatni zaniemógł on sam. Razu pewnego, gdy leżał nieprzytomny, jego przyjaciele, siedząc u jego łoża, sławili jego zalety i zaslugi; wtem Perykles otworzy! oczy i rzekł im z uśmiechem: „To, czem najbardziej się szczycę, pominęliście, przyjaciele.” — „Co mianowicie?” — „To, że z mojego powodu nikt z Ateńczyków nie przywdział żałoby.”