Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— No? co? — nalegał Radolt.
— Zapewne... — bełkotał Tadeusz — zapewne... muszą być... wykształceni... jeżdżą za granicę... Malewicz był w Turcyi...
— Bo gdyby oni byli inteligentni, to kto wie... możnaby z nimi na seryo walkę rozpocząć — ciągnął Radolt.
Potrząsnął głową, jakby gotując się do téj walki.
— Polemika!... ach!... to jedno! to podstawa dziennikarstwa!... Gdybym mógł polemizować z ludźmi inteligentnymi, byłbym bardzo szczęśliwy!...
I nagle, przeskakując swoim zwyczajem z jednego przedmiotu do drugiego, zapytał:
— Tadek! czy ty widziałeś kiedy człowieka zupełnie szczęśliwego?... Tylko zrozum mnie dobrze: szczęśliwego, zadowolonego ze swéj roli społecznéj, z téj odrobiny pożywienia moralnego i materyalnego, jakiéj mu los raczył udzielić? Człowieka, który nie chciałby „dojść”, wybrnąć, który wszelkiemi sposobami nie szukałby pozbycia się dawnéj skóry i wsunięcia się w inną, wygodniejszą. Powiedz, czy ty to widziałeś?
— Widziałem.
— Któż to taki?
— Młoda dziewczyna.
Radolt ręką machnął.
— E!... kobieta!.. to się nie liczy!...