Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rosy. Idąc, ciągnie za sobą spojrzenie i wzrastającą sympatyę Tadeusza.
„W gruncie rzeczy dobra dziewczyna — myśli Wielohradzki — przebaczyła mi wszystko, i moje brzydkie postąpienie po otrzymaniu jéj listu. Wszystko... Ta przynajmniéj mnie kocha, och! mogę być tego pewnym...”
I znów woła głośno:
— Teciu!...
Dziewczyna się zatrzymuje.
— Słucham pana!...
— Czy Tecia mnie kocha?...
Lecz cóż się to dzieje?
Tecia paproć z ręki upuszcza, drży, ogląda się dokoła, otwiera nagle pobladłe usta.
Wielohradzki chwytają w objęcia.
— Cóż to?... co się stało?...
Tecia zaczyna płakać, kryje twarz w dłonie.
— Dlaczego Tecia płacze?
— Bo... pan się o takie rzeczy pyta, że...
— No i cóż?., pytam się, czy Tecia mnie kocha?..
Tecia wyrywa mu się z ramion i zasłania twarz rondem kapelusza.
— Ach Boże mój, Boże!..
Tadeusz wzrusza nieznacznie ramionami. Przypomina sobie, iż często ukradkiem całował tę dziewczynę: dlaczegóż więc teraz płacze, rumieni się, wstydzi?... Lecz z drugiéj strony scena ta sprawia