Przejdź do zawartości

Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/348

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Odszedł, i Wielohradzka pozostała teraz sama wśród złota i purpury jesieni. W powietrzu była cisza zupełna i fałdy jéj szat opadały prostemi, niewzruszonemi liniami aż ku saméj ziemi. Kilka liści zżółkłych uczepiło się tych fałd i plamiło matowém złotem czerń wdowich sukien.
I w strudze słońca, które, świecąc, nie grzało, srebrzyły się dwie strugi gorących łez, płynących z pod zbolałych powiek kobiety.