Przejdź do zawartości

Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jedną pomadkę. Głód szarpał mu wnętrzności. Nie chciał iść jednak po owe pierożki, z obawy obudzenia matki.
I po chwili namysłu, wzruszywszy ramionami, po tort sięgnął.
Tort był dobry, massa świeża, herbata gorąca i słodka.
Pijąc i jedząc, Tadeusz zaczął odzyskiwać pewną fantazyę. Gdy nalał sobie drugą filiżankę, sięgnął po ręczne lusterko i podkręcił wąsy. Zjadłszy tort i cukierki, zaczął grupować wspomnienia. Gorąco przebiegło mu żyły. Starannie zbierając ze stołu okruchy ciastka, Tadeusz tracił teraz powoli bojaźń przed mężem, a natomiast coraz silniéj zaczynały rysować się przed nim smukłe kształty i twarz żony.
Nazajutrz, razem ze świtem, opadły znów Tadeusza niepewność i trwoga.
Teraz zaczynał się troszczyć: co będzie daléj? jaką ścieżką każe mu iść Muszka? w jaki sposób swoją wolę objawi? Sam nie chciał nic przedsięwziąć; nie przeszło mu nawet przez umysł, iż może miéć swoją wolę. Zajął wobec niéj rolę podrzędną, rolę wypełniającego rozkazy, i nie umiał z niéj wybrnąć, nie umiał i nie chciał.
Czekał więc, oswajając się powoli ze swojem nowem położeniem: kochanka wielkiéj damy.
Sytuacya nie była tak tragiczna przy świetle