Ta strona została przepisana.
IV.
Do Kajetana Koźmiana[1].
Frankfurt nad Menem 9 października 1846.
Drogi i łaskawy panie! Racz przyjąć najtkliwsze serca mego dzięki za list łaskawy, odebran w tej chwili w ojcowskim. Wyczytałem w nim własne uczucia. Smutek, który objął cię panie i na chwilę nawet od Czarnieckiego odwiódł, i mnie opętał. Tak, opętał,
- ↑ Jest to odpowiedź na list następny z 7 września 1846.
Kochany i zawsze czuciem przyjaciela ceniony odemnie Zygmuncie! Ojciec twój stale na mnie łaskaw i przekonany o mojej starej przyjaźni, pierwszy i zaraz mi doniósł o szczęśliwem urodzeniu się drugiego wnuka a twego syna. Chciałem bez zwłoki pośpieszyć z powinszowaniem i życzeniem, aby ci się chował na pociechę w tych złych, a na przyszłość gorszych może czasach. Niech będzie podobnym do ojca, a będzie miał przyjaźń i szacunek starych, miłość i poważanie rówienników, cześć wszystkich, a to są niemałe pociechy, których nam jeszcze i jedynie używać się godzi. Smutkiem było dla mnie dowiedzieć się, że stargane zdrowie nie dozwala ci myśleć o powrocie do kraju, smutno i nader smutno nie spodziewać się uścisnąć cię, odetchnąć twoją radą, zagrzać się twoim ogniem, pokrzepić się twoim smakiem i przyjacielską krytyką. — Miałem u siebie Morawskiego, korzystałem wiele z jego uwag, lecz to jeszcze nie dosyć. Zdaje mi się, że memu literackiemu utworowi czegoś niedostawać będzie, póki