jąc się, aby jej się nie wymknęła część spadku po ojcu, usunęła nieprawe dziecię i nie zatrzymując się na tym pierwszym występku, zgładziła ojca, chcąc być wolną i jedyną posiadaczką jego majątku.
Pan Villaret uczynił znak zgrozy.
— To byłoby potwornem!... — zawołał.
— Potworném, zgoda, ale nie możliwém...
— Panna de Terrys nie znała Renaty...
— Tak utrzymuje, ale może kłamać...
— List Pauliny Lambert wspomina o niej bardzo pobieżnie.
— To nic — nie znaczy, gdyż panna de Terrys z pewnością nie zwierzała się ze swemi planami przed swoją przyjaciółką.
— Ależ ta Urszula?...
— Może wspólniczka, zapłacona za to aby usunąć nieszczęśliwą Renatę...
— A ta kobieta w żałobie, zgłaszająca się po dziewczynę?...
— Dawna kochanka hrabiego, poszukująca swego dziecka.
Sędzia śledczy objął rękoma czoło, wsparł łokcie na biurku i przez kilką nagle potrząsnął głową.
— Pan nie wierzysz w związek tych dwóch zbrodni? — zapytał naczelnik wydziału śledczego. — Łączący je węzeł nie objawia się panu tak jak mnie?
— Nie... Według mnie przypadek sprowadził pana na trop drugiej sprawy zupełnie niezależnej od
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/970
Wygląd
Ta strona została przepisana.