go i przesądnego szacunku... Patrzę na niego jak na relikwię i na talizman razem...
— Czy nie ma na nim jakich liter?
— Owszem, M i B.
— Nazwisko twoje nie zaczyna się ani od jednej ani od drugiej...
— To też nie wiem, co one mogą znaczyć, ale mi tak idzie o ten klejnot; jak o skarb najdroższy.
I Renata założyła na szyję łańcuszek medalionu.
Córka Małgorzaty milczała przez kilka minut dając się uspokoić swemu wzruszeniu, poczem podnosząc oczy na Pawła mówiła dalej:
— Mój przyjacielu, czy masz mnie jeszcze o co zapytać?
— Tak jest — odpowiedział student — zadam ci pytanie, ostatnie i najważniejsze...
— Pytaj...
— Czyń zauważyła w ręku pani Urszuli jaki woreczek?
— Bardzo dobrze.
— Czy możesz go opisać?
— I owszem... Był z czarnej skóry ze stalową klamerką i łańcuszkiem z tego samego kruszcu. Na tarczy wyryte były dwie litery U i S.
Paweł wyjął z kieszeni ogniwka ze stali niklowanej i podał je Renacie, mówiąc: