Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/784

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak... właśniem się z nim widział.
— Przyrzekłeś mu coś co mnie dotyczę?
— Tak, kochano Renato.
— Mówiłeś z nim o mnie?
— Rozumie się... Czyż nie byłem powinien?... Co najmniej, to powinien być uprzedzonym o mojem szczęściu i wiedzieć, że wkrótce przedstawię mu tę która będzie....
Paweł niedokończył.
Trzy wyrazy które miały dokończyć zdania, zamarły na jego drżących ustach.
Renata doskonale się ich domyśliła, chociaż nie zostały wymówione i spuściła głowę uśmiechając się i rumieniąc od razu?
— Dla czegóż stajesz na tak pięknej drodze? — zapytała Zirza z wesołym wybuchem śmiechu. — No, czy ja tu jestem zbyteczna? Czy sądzicie, żem ją niezrozumiała waszych spojrzeń i westchnień? Czy mniemacie, że ja nie czytam w waszych duszach i sercach? E, moje dzieci, nie potrzeba być akademikiem, aby sylabizować alfabet miłosny... idzie tylko aby samej kochać, a można czytać najzawikłańsze frazesa drugich... Dokompletuj więc swego...
— A jak?
— To rzecz bardzo prosta! Oto jest zakończenie: — tę, która będzie moją najukochańszą żoną.
— Renata rumieniła się co raz więcej.
— Ach! gdyby to mogło nastąpić! — zawołał gorączkowo Paweł.