Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/780

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Upadła przed panem Auguy na kolana, wyciągając ku niemu błagalnie ręce.
— Wstań pani... — rzekł w istocie mocno wzruszony, chociaż zachowując pozory spokoju, tak jak tego wymagało jego stanowisko — wstań pani, proszę i wysłuchaj mnie...
Biedna kobieta łkając usłuchała.
— W istocie odgadłem panią — mówił dalej notaryusz, i żałowałem ją, lecz mogę ją tylko żałować...
Małgorzata uczyniła gest rozpaczy, a notaryusz tymczasem mówił dalej:
— Po raz trzeci zapewniam panią, iż nie wiedziałem o tem wszystkiem, o czem mi mówisz i najżywsze moje życzenie powrócić pani od razu spokój i nadzieję, nieszczęściem jest daremnem... Nie. wiem powodów, które uczyniły Roberta nielitościwym dla pani... Nie chcę ich wiedzieć... Na co?... Umarł, a ja nie znam jego tajemnicy...
— Wierzę panu... — wyjąkała spłakana matka. — Ale jeżeli się pan kiedy co dowiesz... jeżeli róg zasłony uchyli się kiedy dla pana, czy raczysz mnie o tem zawiadomić?...
— Jeżeli się dowiem, gdzie się znajduje córką pani, jeżeli będę mógł mówić, nie uchybiając swemu obowiązkowi, przysięgam, że panią uwiadomię...
Małgorzata wstała.
— Dziękuję panu... — rzekła złamanym głosem — poczekam jeszcze, ale siły moje się wyczerpują i umrę żelie nie odzyskam córki...