— O tak pani... jeszcze coś więcej...
Honoryna poniosła obie ręce do serca.
— Ach! — zawołała dysząc — mój ojciec umarł!
Filip usiłował przemówić, ale z jego zeschniętego gardła żaden dźwięk się nie wydobył.
Kiwnięcie głową niemo wymowne, zastąpiło odpowiedź.
— Umarł! — zawołała Honoryna z rozpaczą. — Umarł mój ojciec!... mój biedny ojciec! A mnie tam nie było!... Nie odebrałam jego ostatniego tchnienia!...
Panna de Terrys pędem pobiegła na pierwsze piętro i udała się do gabinetu, a za nią poszedł kamerdyner i inni służący uwiadomieni przez Filipa.
Znalazłszy się tam poskoczyła ku fotelowi, w którym hrabia siedział w swojej straszliwej nieruchomości, z wykrzywioną twarzą i sztywnemi członkami. Upadła mu na kolana i wybuchła łkaniem.
Traciła tchnienie powtarzając.
— Mój ojcze... mój biedny ojcze! Umarł bezemnie! Umarł nie pożegnawszy się ze mną po raz ostatni... Umarł samotny... opuszczony, nie otrzymawszy mego ostatniego pocałunku... nie pobłogosławiwszy mnię!... Ach! czuję że mi to przyniesie nieszczęście!...
Boleść dochodząca do ostatniego kresu zwalczyła siły dziewczęcia.
Honoryna straciła przytomność.
Filip ją podniósł i przy pomocy pokojowej zaniósł na łóżko.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/717
Wygląd
Ta strona została przepisana.