Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/701

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nigdy nie ujrzała, gdyby nie ja... Ocaliłem ją, aby ją rzucić w twoje objęcia, ale ją kocham nad życie... Oddaj mi ją pani, przysięgam że ją uczynię szczęśliwą!...“ Czy sądzisz, że twój a matka będzie się wahała?
Renata nic nie odpowiedziała na to pytanie, i wpadła w zamyślenie.
— Jak długo ja tu jestem? — zapytała.
— Od pięciu dni...
— Pięć dni bez przytomności!
— Ach! byłaś chora... bardzo chora! ale dzięki Bogu twoja młodość i starania lekarza zwalczyły chorobę.
— Gdzieś mnie pan znalazł nieprzytomną i zabrał?
Paweł wkrótkości opowiedział złowrogi dramat na moście Bercy.
— Możesz pani sobie wyobrazić — dodał — co się we mnie działo, kiedym cię poznał...
— Tak — szepnęła córka Małgorzaty... Przypadek który pana postawił na mojej drodze, jest prawdziwie cudowny. Bóg chciał aby tak było.
— A to dobrze dowodzi, że Bóg nas przeznaczył jedno dla drugiego... — dodał młodzieniec z zapałem.
Tym razem jeszcze Renata zachowała milczenie.
Paweł po pewnej chwili mówił dalej.
— Przed chwilą zadałem pani pytanie, o odpowiedź na które błagam... — Ludzie, którzy cię chcieli zabić, są twymi nieprzyjaciółmi, zawziętemi nieprzyjaciółmi... Nic nie dowodzi, czy dowiedziawszy się