wielką ulgę... Urządzę pani posłanie i nic pani nie przeszkodzi wyciągnąć nogę...
— Tysiączne dzięki — odparła chora — bądź pan łaskaw tem się zająć.
— Pani umieści się tutaj... — mówił dalej mniemany służący, wskazując miejsce wprost drzwiczek. Jeżeli jaki urzędnik wejdzie dla kontrolowania biletów, nie będziesz pani miała subiekcyi...
— I owszem...
Nieznajomy wziął poduszki i ułożył je pomiędzy ławkami niby materac, nie zapominając, aby jedna z nich na pół wzniesiona, tworzyła oparcie głowy.
Poczem dopomógł pani Sollier położyć się na tem improwizowanem posłaniu.
Ramiona zatem Urszuli oparte o podniesioną poduszkę, cały punkt oparcia miały o drzwiczki wagonu.
— Jakże się pani czuje? — zapytał jej towarzysz podróży....
— Tak wygodnie jak w łóżku.
— Czy pani nie zimno?.
— Nie, jestem ciepło ubrana... Dzięki panu odbędę podróż bez najmniejszego zmęczenia... Czy śnieg ciągle pada?
— Tak pani, a nawet się powiększa. Pole jest zupełnie białe.
Urszula nie pytała więcej.
Nie wypuszczała ona z ręki małego skórzanego woreczka, zawieszonego na niklowanym łańcuszku.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/625
Wygląd
Ta strona została przepisana.