Człowiek w kaszkiecie z galonem ukłonił się i odpowiedział:
— Instrukcye te są bardzo krótkie. Polecono mi dołożyć wszelkiego usiłowania, aby panią skłonić do natychmiastowego wyjazdu ze mną do Paryża, gdyż od spiesznego przybycia pani, jak się zdaje, zależy położenie panienki którą się pani interesuje.
— Czyżby co groziło Renacie? — zapytała Urszula zatrwożona.
— Jej nie, ale jej interesom.
— Jej interesom? — powtórzyła pani Sollier.
— Tak jest, jej majątkowi i przyszłości — odpowiedział mniemany służący.
— Któż ją doprowadził do notaryusza?
— Nie wiem tego...
— Zkądże dostała jego adres?.. — Zkąd się dowiedziała, że papiery stanowiące o jej przyszłości, znajdują się w jego ręku?
— Czy jej pani o tem nigdy nie wspominała?
— I owszem, ale jestem pewna, żem nie wymówiła ani nazwiska notaryusza, ani ulicy na której mieszka.
— Albo pamięć panią myli, albo młoda panienka znalazła sposób podpatrzenia tajemnicy.
Urszuli przyszło na myśl, że może jej wychowanka szperała po worku podróżnym i odkryła przedział zawierający list Roberta Vallerand.