Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/456

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Twoją małą wieżę de Nesles szkaradnie czuć wilgocią i pustką... — Zapalę wieczorem ogień i zostawię okna na pół godziny otwarte, to wszystko wyjdzie. A teraz się wynośmy. — Pójdę na obiad i tam, gdzie interesa wymagają mojéj obecności... — Proszę naprzód...
W sieni były więzień postawił lichtarz na konsoli, zdmuchnął świecę, połączył się z Paskalem znajdującym się już na dworze, i zamknął drzwi.
— W domu musi być miotła?... — rzekł.
— W stajni znajdziesz łopatę i miotłę... — odpowiedział przedsiębiorca.
— Wybornie! z natury jestem porządny... nie mogę cierpieć nieporządku... — Jutro rano odgarnę śnieg.
Obadwaj wyszli na ulicę.
— Jutro, punkt o dziesiątéj sprzedaż konia i powóz... Nie zapomnij uprzedzić stangreta....
— Bądź spokojny.
— No, to wszystko pójdzie jak po mydle. — Bądź zupełnie spokojny... — Tutaj się rozłączymy... Ja pójdę na lewo a ty się weź na prawo, śpij snem sprawiedliwego i miej złote marzenia.
Następnie Leopold spiesznie poszedł ku bulwarowi Reuilly, gdy tymczasem Paskal wracał, do swego domu przy ulicy Picpus i mówił do siebie z cicha:
— W jakież ja wpadłem ręce? — Ten Valta, to nie człowiek! To djabęł!
Pozostawszy sam, zbieg z Troyes, przyspieszył kroku.