Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/447

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Myślę, że to jest zręczność nielada i żeś ty figlarz pierwszego rzędu.
— Pojmujesz, że podobny list obudził miłość dziecięcą w sercu naszego niewiniątka...
— I postanowiła uciec od Urszuli?....
— Stanowczo, mój drogi... — odpowiedzią! fałszywy Valta z poufałością, którą Paskal nie uważał za dowód złego smaku.
— Zatem przyjedzie sama do Paryża?
— Sama i w największym sekrecie... — Jutro o jedenastéj, będę miał honor przyjąć ją na dworcu Wschodnim....
— Wybornie!... — zawołał Paskal zacierając ręce...
— Wybornie!... powtórzył Leopold wzruszając ramionami. — To łatwo powiedzieć..... ale skóro dziewczyna raz tu przyjedzie, rzecz nie będzie jednak skończona..... — Jeszcze wiele do końca brakuje....
Przedsiębierca poczuł, że mu po skórze lekki dreszcz przebiega.
— Wiele do końca brakuję... — szepnął.
Tak! — mówił dalej zbieg. — Ja nie po to sprowadziłem spadkobierczynią twego wuja, aby jéj dać mieszkanie umeblowane i zastawić je gratami z różanego drzewa i prawdziwemi meblami Boul’a chociaż, do kroćset, ona jest warta zachodu! — O jedenastéj będzie ona na dworcu Wschodnim... — O północy....
Leopold zatrzymał się.