Paskal Lantier umiał nadać swojéj fizjonomii wyraz coraz, więcej otwarty i radosny.
— Żadnej obawy, — odpowiedział, — zupełnie żadnej! — Znaczne wpływy, które, mi się wydawały niepewne, obecnie są jak najpewniejsze i przybędą na czas, aby pozatykać wszystkie dziury i zwrócić panu de Terrys milion, jeżeli okoliczności uczynią te wypłatę konieczną.
— Dzięki Bogu! — Zatem mi zwracasz swobodę serca?..— .
Najzupełniejszą... — nawet nie potrzebujesz być z wizytą u panny de Terrys, a zajęcie się pracą, posłuży ci za wymówkę. Gdyby ci ciotka Małgorzata co o niéj mówiła odpowiedz po prostu, że projekta jakie mi przeszły przez głowę już nie istnieją.
— Czy ciotka wiedziała o tych projektach?
— Wiedziała.
— Od kogo?
— Ode mnie.
— Więc powróciła do Paryża?
— Jeszcze nie....
— Czy wiesz gdzie ona się znajduje?
— Na prowincyi gdzie ją wzywały interesu i gdzie zachorowała.
— Zachorowała! — powtórzył Paweł przestraszony. — Czy mocno?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/428
Wygląd
Ta strona została przepisana.
XVIII.