— Niepodobieństwem!... — rzekł przytłumionym głosem.
— Tak.
— Więc ci Paweł w czemś zawinił?
— Nie!... Kochany chłopiec zasługuje na całkowite przywiązanie, jakie mam dla niego, lecz jeszcze raz powtarzam, nie mogę uczynić tego, czego żądasz...
— Kochasz Pawła a bez litości odmawiasz mu przyszłości?
— Nie mam prawa tego uczynić.
— Nie masz prawa! — ależ majątek twój należy do ciebie... możesz nim rozrządzać według swego upodobania a mój syn jest twoim prawym spadkobiercą...
Małgorzata spuściła głowę nic nie odpowiadając.
Lantier mówił daléj z uniesieniem, jak gdyby miłość ojcowska była jedynym powodem jego nalegania:
— Tu idzie o szczęście Pawła... to szczęście ty możesz zapewnić jedném słowem a twoje serce dyktuje ci tylko odmowę! — Czyś mnie dobrze zrozumiała? — Tu nie idzie o to abyś się wyzuła ze wszystkiego... Ja nic nie pragnę dla syna za twego życia... Zatrzymasz wszystkie dochody... — Niech pan de Terrys ma pewność, że Paweł kiedyś będzie posiadał majątek prawie równy majątkowi jego córki, a znikną wszelkie przeszkody z jego strony... — To nie jest niemożliwém, to jest łatwém i jeżeli Paweł nie popełnił jakich nieznanych mi wykroczeń, za które go karzesz
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/347
Wygląd
Ta strona została przepisana.