— Nie jestem sama.
— A — rzekł Paskal z udaném zadziwieniem.
Małgorzatą mówiła daléj:
— Wczoraj przyjechał Jovelet, a ja mogę liczyć na niego.
— Gdzież on jest?
Chora obawiając się nowych zapytań, zmieniła przedmiot rozmowy.
— Zatém, — rzekła, — przyjechałeś do Romilly jedynie aby zobaczyć się ze mną?
— Spodziewam się, że o tém nie wątpisz... — pilniejszego nic nie miałem...
— Jeszcze raz dziękuję... — zabawisz tutaj do jutra?
— Tak... — Dopiero jutro odjadę...
— Zjesz obiad w mojém pokoju, przy mojém łóżku.
— Takie jest moje życzenie, jeżeli ci to nie zrobi subjekcyi.
— Żadnéj... — Dziś czuję się, względnie, dobrze; nie dotrzymam ci towarzystwa przy stole, ale twoja obecność i rozmowa są dla mnie pożądane... — Będziemy mówili o tobie, o twoich przedsięwzięciach, interesach a szczególniéj o Pawle, o moim kochanym Pawle...
— Tak, zapewne, — odrzekł Paskal chwytając tak dobrze nastręczającą się sposobność; — a ponieważ czujesz dla swego siostrzeńca tak żywe zajęcie, pomówimy o powziętym przezemnie projekcie, o któ-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/341
Wygląd
Ta strona została przepisana.