Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

podczas jego nieobecności i został przyjęty przez samego gospodarza, do którego rzekł te słowa:
— Wszak pan masz tutaj, pewną damę, chorą od kilku dni?
— Tak jest, panie...
— Panią Bertin?...
— Pod tym nazwiskiem jest zapisana na liście.
— Jestem jej krewnym... — Wczoraj przyszedłszy do jéj mieszkania dowiedziałem się, że leży chora w Romilly, w pańskim hotelu, i przybywam dowiedzieć się jak się ma...
— Dzięki staraniom lekarza, — (zdolny człowiek, proszę pana), — biédna pani wyszła z niebezpieczeństwa, ale nas wszystkich bardzo przestraszyła i nawet doktór za nią nie ręczył!
— O! ona mu winna wielką wdzięczność!
— T pan mnie zapewniasz, że nie ma już niebezpieczeństwa?...
— Tak, panie; — wyzdrowienie odtąd, jest kwestyą czasu.
— Czy mogę się widziéć z moją krewną?...
— Zapytam jéj... — Jakże mam zameldować?...
— Powiedz pan, że Paskal Lantier, jéj szwagier.
Właściciel się skłonił i rzekł.
— Niech pan ze mną pozwoli...
Wszedł na schody prowadzące do pokojów zajmowanych p>rzez gości i zatrzymał się na piérwszém piętrze, przed drzwiami, do których z lekka zapukał.