Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Oto są, te Wspomnienia, — mówił daléj, — do dzisiejszego dnia składają się one z tysiąca dwustu stronic... na tysiącznéj dwuchsetnéj piérwszéj... tu... (i hrabia wskazał palcem białą; zagiętą stronicę), — opiszę fakt, który trzymałem w ukryciu. — Dodam, że twoje opowiadanie jest jedyną przyczyną zmiany mojego postanowienia. — Gdy umrę, — znajdą ten rękppism obok mego testamentu i dowodów majątkowych... — Tym sposobem, niczego, się nie trzeba będzie obawiać, ani dla mojéj córki ani dla sług... — Dziwne są wypadki życia... — Wszystko potrzeba przewidywać, nawet złe, a nade wszystko złe,.. — Zrobię to dzisiaj wieczorem... — Muszę się spieszyć bo czas ucieka a wycieńczenie wzrasta...
I pan de Terrys położył rękopis na stoliku szyldkretowym.
Paskal zachmurzył się.
— Ta rozmowa męczy pana... — rzekł.
— Tak, lecz zarazem wzmacnia... — szepnął hrabia, którego blada twarz uległa zmianie. — Jest-to godzina, w któréj zażywam swoje lekarstwo... — Zobaczysz jak ja to robię... — Nie przestrasz się.
Pomimo słów starca, a może z powodu tych słów, — Lantier nie mógł wstrzymać poruszenia przestrachu.
Pan de Terrys schylił się powoli i z jednéj z szufladek mebla, z którego wydobył swój rękopis, wyjął małą puszkę z kryształu górnego ze złotemi zawiaskami.
Przez kryształowe ściany widać było proszek