Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie przyjedzie do Paryża i ja będę miał list notaryusza.
Leopold ubrał się w swój futrzany surdut, okręcił szalem, włożył okulary, nacisnął kapelusz o szérokich skrzydłach i niepodobny do poznania poszedł się przejść po mieście.
Przyjemnie mu było przejść się incognito przed więzieniem zkąd się tak zuchwale i zręcznie wymknął.
Śniég padał ciągle.
Bruk krył się pod grubym pokładem śniegu, którego stróże, przekonani o swojéj niemocy, nawet się nie starali usunąć.
Urszula i Renata wcześnie wróciły do hotelu w swoim pokoju spożyły posiłek wieczorny.
Lantier wrócił już w noc ciemną, niosąc małą walizkę, starannie zamkniętą.
Schował ją do szafy i kazał sobie podać obiad.
Nazajutrz suknie Renaty były gotowe i oddane na oznaczoną godzinę.
Renata przywdziała grubą żałobę a czarny kolor jéj sukni zdawał się odbijać ponure myśli męczące jéj umysł.
Pani Sollier napełniła kufer sprawunkami porobionemi w Troyes i około wpół do szóstéj, omnibus kolejowy zawiózł obie kobiéty na koléj.
W kilka chwil potém zbiegły więzień, niepodobny do poznania czekał z walizą w ręku w jednéj z sal dworca.