Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I ta córka, o któréj nikt z rodziny nigdy nie słyszał, miałaby zagarnąć majątek, który do mnie tylko należy!...— Miałaby mi ukraść cztery miliony!
Mówiąc poprzedzające wyrazy, Paskal z wściekłością zaciskał pięście. — Wązkie jego usta zwilżone były pianą.
— Zaprawdę! — odpowiedział zbieg z Troyes, — to rzecz pewna, że wszystko do niéj należy skoro jéj ojciec wszystko: przekazał.
— Można zwalić testament...
— Pod jakim pozorem?
— To jest poboczna córka, przysiągłbym na to, a prawo ogranicza udział dzieci naturalnych w spadku!...
— Będziesz się pan procesował, przypuszczam, bezspornie, ale proces trwa lata, a zanim pan uzyskasz pomyślny wyrok, — (przypuściwszy, że go pan uzyskasz) — pogrążysz się z tém wszystkiém co posiadasz, w bankructwo... — Wierz mi pan, jesteś zgubiony, chybabyś...
— Chyb abym?... — powtórzył Paskal zatapiając swój wzrok we wzroku mówiącego, jak gdyby chciał czytać w głębi jego myśli. — Wytłomacz się, — żądam tego! — Powtórnie wzywam cię, abyś powiedział kto jesteś i w jakim przyszedłeś tu celu!
— Kto jestem? — Mój Boże, to rzecz bardzo prosta, panie Lantier. Jestem czeladnik blacharski, niezły sobie chłopak... — przybywam z Romilly. — W ostatnich czasach pracowałem w Viry-sur-Seine, w zam-