Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1568

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pawle! — zawołała Renata wybuchając płaczem. — Drogi Pawle!...
Więcej nie mogła wymęwić ani słowa.
Zbyt silne wzruszenie tłumiło jej głos w piersiach.
— Moje dziecię! — zawołała Małgorzata biegnąc do młodzieńca — dla czego prosisz o łaskę? Dlaczego domagasz się litości?
— Ach! moja ciotko, moja droga ciotko, ty wiesz wszystko, tobie nic nie jest tajnem, tobie co znasz ich zbrodnie i na mój wstyd patrzysz...
— W istocie, wiem o wszystkiem — odpowiedziała Małgorzata, zmuszając studenta aby powstał — wiem o twojem dziwnem i nigdy niezaprzeczonem poświęceniu... Wiem żeś ocalił Renatę i był jej opatrznością, żeś jak brat nad nią czuwał, żeś swoje życie dla niej narażał i nareszcie wiem że ją kochasz...
Renata dodała:
— Ja wiem, drogi Pawle, żeś najuczciwszy, najszlachetniejszy, najlepszy z ludzi... Ja wiem, że ciebie także kocham i nigdy kochać nie przestanę...
— Ja — rzekła z kolei panna de Terrys — ja wiem żem ci winną życie, wolność, cześć... Dziękuję ci i błogosławię. Czuję dla ciebie przywiązanie siostry... Proszę abyś mi chciał być bratem. Czy chcesz panie Pawle?
— Czy chcę? — zawołał student. — To Bogu wiadomo! Tylko że to jest niemożliwe! Ach! wy wszystkie trzy jesteście dobre, dobre jak anioły i macie dla mnie współczucie; ale syn człowieka który ponie-