— Zobaczę, jak Ryszard będzie wsiadał do wagonu... Obecność jego będzie dowodem że mu się powiodło. Połączę się z nim w Troyes na stacyi i na poczekaniu dopełnimy wymiany.
Skurczony z zimna i wsunięty w kąt przedziału, w którym się znajdował w towarzystwie wielu osób, Leopold nie spał i liczył jedną po drugiej liczne stacye na których się pociąg zatrzymywał.
Nareszcie wymieniono Nogent-sur-Seine.
Leopold przetarł chustką mocno spocone okno i utkwił wzrok w peron służący pasażerom do wysiadania.
Znajdowało się na nim tylko trzy osób, dwóch mężczyzn i kobieta, których twarze nikły pod ogromnemi szalami.
Leopold więc nie poznał żadnej z tych trzech osób; zresztą, według niego, Ryszard nie mógł należeć do jakiegoś towarzystwa.
— Nie ma go!... — pomyślał mocno zaniepokojony. — Albo mu się nie udało, albo się spóźnił na pociąg... Bieda z temi ludźmi ogłupiałemi z pijaństwa!
Trójka podróżnych wsiadła do wagonu i pociąg puścił się w dalszą drogę.
Czytelnicy z łatwością zdadzą sobie sprawę z niespokojności Leopolda.
Dręczył go prawdziwy niepokój, nie dla tęgo aby się czego obawiał dla siebie samego, gdyż Ryszard Beralle znał go tylko pod nazwiskiem Pawła Pelissiera, a Paweł Pelissier nie był dotykalnym, ale obawiał się rozwiania z wiatrem milionów Roberta
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1495
Wygląd
Ta strona została przepisana.